Jak radzicie sobie ze znajomymi wiecznie zajętymi i odpowiadającymi na wiadomości po tygodniu?
Do napisania tego posta zainspirowała mnie sytuacja, która niedawno mi się przytrafiła.
W skrócie - na początku studiów poznałem dziewczynę. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Spędzaliśmy razem dużo czasu, czy to na świeżym powietrzu czy to na długich rozmowach na Discordzie i w grach. Stała się ona bliską osobą moją, jak i moich innych znajomych. Została chętnie przyjęta w grupie. Te 2-3 lata temu nie było problemów z kontaktem. Wiadomości otrzymywały odpowiedzi w normalnym czasie, często spontanicznie się spotykaliśmy. Niestety kilka miesięcy temu coś się zmieniło. Ona wyjechała na wymianę studencką. Od tego czasu czas oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź wydłużył się do tygodnia. Od jej wyjazdu widzieliśmy się już tylko 3-4 razy, rozmawialiśmy może z 10 razy po kilka minut. Wymiana nie była długa. Mieszkamy blisko siebie.
Z tego co wiem ona teraz woli spędzać swój czas na graniu w gry i rozmowach z jedną osobą z Discorda na który ją zaprosiłem. Cała resztę towarzystwa też tak odsunęła jak napisałem wyżej.
I teraz.. W zeszły weekend rozmyślałem nad tą sytuacją i strasznie mnie to przybiło. Próby rozmowy na ten temat były. Zaraz po jej powrocie kiedy się widzieliśmy ten jeden z 3 razy rozmawialiśmy o tym ile trzeba czekać na chociażby odpowiedź.
"Tak wiem, semestr był ciężki i nie miałam do tego głowy. Już wróciłam i odpoczęłam więc teraz będzie normalnie"
Dodam, że to w 90% przypadków ja jestem tym który wychodzi z inicjatywą. Ja pisze to ludzi, żeby coś razem porobić, ja pytam co u nich, ja organizuje spotkania itd. W przypadku tej dziewczyny robiłem. To w 99%.
Ostatecznie uznałem, że skoro ktoś nie ma dla mnie czasu to szkoda też mojego czasu na uganianie się. Powinienem skupić się na ludziach po których widzę zaangażowanie. Cały ten post jest też efektem tego że ta dziewczyna wydawała mi się na prawdę bliska przyjaciółką. Kimś takim kto zostanie ze mną po studiach. Dlatego to co się dzieje/stało dodatkowo boli.
Pytanie do was...
Jak reagujecie w takich sytuacjach? Zdarzyło się wam w ogóle coś podobnego?
Może to jakiś problem ze mną.
Jestem ciekawy waszego podejścia.